Łemkowie
fot. Brandbook 2BA

Soroczki, nohałky, chołoszni i kabaty – tradycyjny strój Łemków.

Tradycyjny ubiór Łemków, mimo że posiadał cechy wspólne, dość wyraźnie różnił się od stroju sąsiadów. Można wyróżnić trzy główne odmiany łemkowskiego stroju: zachodni (od Popradu po Zdynię i Wisłokę), środkowy (od górnej Wisłoki po źródła Wisłoka) i wschodni (do zlewiska Osławy i Osławicy). 
Mężczyźni nosili białe lniane koszule – soroczki, sięgające nieco poniżej bioder (wpuszczane do spodni). Na pograniczu środkowej i zachodniej Łemkowszczyzny (Lipna, Nieznajowa), noszono koszule z rozporem na plecach wiązanym na karku kolorową tasiemką (było to źródłem kpin i anegdot sąsiadów). Latem Łemkowie nosili nohałky - lniane spodnie, zimą - wełniane z białego lub brązowego samodziału tzw. chołoszni lub chołośnie. Posiadały one przypory nad pachwinami z wąziutką obszywką z niebieskiego lub czerwonego wełnianego sznurka. Podobnie znaczone były szwy (wzdłuż nogawek i poprzecznie przez pośladki). Ubranie wierzchnie składało się z białej lub ciemnej kamizelki z wełnianego samodziału zwane lajbyk, łajbyk lub druszlak, zapinanej od przodu paskami plecionego, wełnianego sznurka. W ubiegłym wieku na zachodniej Łemkowszczyźnie noszono łajbyki z sukna fabrycznego, błękitnego, czarnego lub ciemnogranatowego w środkowej, niebieskie w dolinie Osławy. Bywały też łajbyki bogato zdobione błyszczącymi guzikami lub wyszyciami. Noszono też krótkie kożuszki bez rękawów. Na łajbyk nakładano hunię. Była to biała lub ciemna kurtka. Sięgała do połowy ud, miała dwie kieszenie z przodu, z tyłu były rozcięcia - kłaputy. Czasem zamiast nich po bokach robiono skryła - małe, odstające fałdy. Krawędzie czarnych huń obszywano czerwoną wstążką a białe czarną. W tych samych kolorach robiono zapinki. Hunie ozdabiano przy zakończeniu rękawa sznurkiem w tzw. „ośli grzbiet”. We wsiach królewskich (dolina Osławy i górnego Wisłoka) podszywano tę ozdobę czerwonym suknem, co miejscowi traktowali jako „królewską koronę”. Czuha (we wschodniej Łemkowszczyźnie - czuhania), czyli szeroki płaszcz z brązowego samodziału zarzucany był na ramiona jak peleryna. Rękawy były przeważnie zszyte i służyły jako obszerne kieszenie. Na plecach był duży kołnierz, którego w razie niepogody można było używać jako kaptura. W dorzeczu Sękówki i górnej Ropy (zachodnia Łemkowszczyzna) noszono czuhy, które miały duży, prostokątny kołnierz, a na nim i rękawach były dwa lub trzy tkane pasy zakończone białymi lub czarnymi frędzlami tzw. toroky. Stąd też mieszkańców z tych stron nazywano Torokary. W środkowej Łemkowszczyźnie (po górny Wisłok), kołnierz czuchy przypominał pelerynę z wyłogami. Z tyłu był tylko jeden biały pas u dołu oraz długie białe troki. Stąd też mieszkańców środkowej Łemkowszczyzny nazywano świcaky. Na pograniczu zachodniej i wschodniej Łemkowszczyzny (wsie Bednarka, Wapienne, Rozdziele, Wola Cekińska) kołnierze miały kształt krótkiej peleryny okrywającej piersi i część pleców. Krawędzie obszyte były białym sznurkiem układanym w pupky lub cycky (pętelki). Tych Łemków nazywano Pupkary albo Cycaky. We wschodniej Łemkowszczyźnie czuchy były podobne do czuch świcaków. Różniły się tylko brązowym, zygzakowatym wyszyciem (krywulka) na białym pasie. We wsiach z tzw. „kresu muszyńskiego” noszono (zapomniane w innych częściach Łemkowszczyzny) długie gunie - dołha hunia zo skryłamy (długa gunia ze skrzydłami). Miała formę płaszcza, szyta z białego lub brązowego samodziału.  Zimą zakładano długie do kolan kożuchy. Nogi owijano onuckami, na które zakładano kyrpci. Szeroki pas tzw. czeres (trzos), zapinał się na trzy lub cztery sprzączki. Posiadał on kieszeń na fajkę, tytoń i pieniądze. Noszono też uhersky kapeluchy z wywiniętymi krezami (do góry). Kapelusze ulegały różnym zmianom mody, a ich zanikanie spowodowane było powstaniem polsko - czeskiej granicy. W lecie Łemkowie zakładali wyrabiane przez siebie słomiane kapelusze, natomiast zimą - baranie czapy. 

W stroju kobiecym na zachodzie Łemkinie nakładały oplicze - koszule marszczone na szyi i mankietach, zdobione koronką, aksamitne gorsety z delikatnym haftem. Na środkowej Łemkowszczyźnie gorsety były czerwone, zielone lub niebieskie zdobione krepinami. Mężatki zakładały wizytki lub kaftanyky - bluzy wycięte w pasie. Zakładały także brązowe huńki z kłaputami obszywane sznurkiem, a zimą - kożuch. Kabaty (spódnice) były szyte z płótna gęsto marszczonego, samodziałowego lub fabrycznego. Podobnie jak zapaski były drukowane ręcznie w biało - niebiesko - granatowe wzory, z naszywanymi wstążkami i szlakami.    
Na wschodniej Łemkowszczyźnie (Komańcza i okolice), kobiety ubierały gorsety z sukna w kolorach od niebieskiego do granatowego oraz spódnice drukowane w dwubarwne gwiaździste wzory. Najprawdopodobniej materiał zdobiony były w drukarni mieszczącej się w Woli Michowej i Maniowie. Były tam warsztaty prowadzone głównie przez Żydów, gdzie drukowano samodział. Nabywano również drukowane samodziały na targach od kupców z „węgierskiej strony”. Kobiety znad Osławy nosiły szare spódnice półwełniane zwane farbanky lub farbianky. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku pojawiły się płótna samodziałowe, drukowane bezpośrednio. Dziewczęta na szyi nosiły stroik - szerokie wstążki haftowane w kwiaty. Na głowę mężatki nakładały ciasne czepce, a na nie chustę (na zachodzie wełnianą, fabryczną, najczęściej czerwoną). Na środkowej Łemkowszczyźnie używano dużej, kwadratowej, lnianej chusty - „wełyki facełyk”. Zawiązany i założony pod gorset lub gunię sięgał poniżej pośladków. Dół chusty był haftowany motywem roślinnym w kolorze czerwonym. Używano także „małego facełyku”, który sięgał tylko do połowy pleców. Starsze kobiety zamiast fabrycznych chust nosiły zarzucony na ramiona obrus, sięgający poniżej kolan. Na nogach nosiły kyrpci lub - przy święcie skrini - (buty z cholewami) lub safianky.
Strój łemkowski ulegał różnym wpływom. Można się w nim doszukiwać elementów ogólnokarpackich, ale również i wpływów z zachodu i północy za pośrednictwem ludności polskiej i od południa, którego źródła można znaleźć w handlowych i rzemieślniczych miastach po „węgierskiej stronie”.  
Z wywiadu jaki ze szczegółami udzieliła Daria Boiwka, która w raz z mężem Stefanem przez wiele lat gromadziła artefakty kultury materialnej, dowiadujemy się o strojów z Komańczy i okolic. Spódnice nie były prasowane tylko zbierane ręcznie w tak zwane szczypanky. „Zbierane ręcznie w ten sposób na stole w trzy – jedna od tej strony, druga od góry, trzecia na zakładkach… ”. „Się szyło malutkie zakładki i to się przyszywało – obszewkę…” poczym skrapiało się wodą i zbierało we trzy i zwijano [bez prasowania]. Spódnica z Komańczy posiadała tzw. „podział”. Składała się z dwóch części. Przód spódnicy miał zawsze „obcy przód”. Chował się on pod fartuszkiem, a był po to, „że jeżeli była szczupła to mogła sobie spódnice mieć dokoła, ten przód był założony tylko pod fartuszkiem. Jeżeli już była później niewiastą, była tęższa, czy była w ciąży, to na tym przodziku popuszczała to. I to nazywali podilok. Czyli dwie części spódnicy były dzielone. Spódnice pamiętające jeszcze austriackie czasy – szyte ręcznie – nicią przędzioną na wrzecionie. I te wszystkie naszycia są cięte z materiału i przyszywane dwustronnie, ale farbowane elementy są w naturalnych kolorach. Taki materiał był przywożony albo z Węgier, albo ze Słowacji. To nie jest tutaj drukowane, to jest nadruk [kwiatki] oryginalny na materiale. Na dowód, że to jest tak stara spódnica jest plisa tkana na krosnach, przy plisie jest oryginalny austriacko-węgierski guzik. Tutaj jeszcze zwisa krajka. ” Krajka służyła do przepasania fartuszka i spódnicy, do przykrycia przewiązania. Była ona dwustronna, a w zależności od zamożności kobiety była węższa lub szersza. Spódnice w miejscowym języku nazywano litnyk (letnia spódnica) albo malowanka. Na zimę była spidnicia. Chustki noszono cienkie, albo kolorowe grubsze chustki wełniane, nazywane „chustki tybetki”. Były one przywożone ze Słowacji, albo z Podola. Hafty były wykonywane samodzielnie. Różniły się w zależności od tego, która kobieta była zdolniejsza. „Męskie na przykład lejbiki były ozdabiane taką jakby gałązką jodły zwane kosyć – męskie. Damskie lejbiki były zdobione w kwiatki, motylki”.

Bogate komanieckie kobiety nosiły prawdziwe korale, bywało, że na perłach miały zawieszone krzyżyki. Nosiły także wykonane z drobniutkich paciorków krywulki. „Kolory krywulek były kolor czerwony, był kolor kalinowy, był kolor koralowy, był kolor czerwień taka wpadająca w bordo. To były różnego rodzaju krywulki. I czy jest lewa strona czy prawa to jest jednakowo. A koraliki były bardzo drogie, sznurek korali kosztował pięćdziesiąt groszy. Mężczyzna za pięćdziesiąt groszy pracował cały dzień. Każde jedno zawiązanie, zapięcie, czy pod szyją, czy u rękawa – była wydziergana dziureczka i zawiązywało się sznureczkiem względnie tasiemką czerwoną, kolorową, względnie pomarańczową. To się nazywało hacznyk, czyli sznurek.
Tu się używało kolorów czerwień jak ogień, zieleń jak las – różne odcienie, błękit jak niebo, żółć, pomarańcz jak słońce i jak ziemia albo brąz, albo czerń. A ponieważ czerwień dawała ozdobę, więc się używało dużo czerwieni. Spódnice były przeważnie wszystkie czerwone, ślubne spódnice były zielone, niebieskie albo kawa z mlekiem. Na post spódnica była czarna. Jeżeli było gospodynię stać było na to, że miała oddzielną spódnicę na post, to miała czarną, ozdabianą naszyciami”. Męskie stroje stanowiły koszule z materiału tkanego na krosnach, wyszywane bardzo skromnie przy szyi i przy mankietach. Na spodniach były wyszywane tylko lampasy i okolice kieszeni. Lampas był niebiesko – czerwony. Nohałky, czyli spodnie były z lnianego płótna i nie były wyszywane. Spodnie zimowe ze sukna nazywano hołosznie. 
Mężczyźni nosili niebieskie łejbyki (kamizelki) wyszywane na czerwono, ozdabiane mosiężnymi guzikami. Na chusty spodnie i fartuchy Łemkowie naszywali także kolorowe wstążki (czerwone, niebieskie, żółte i białe) oraz koronki. Wierzchni ubiór u Łemków składał się z kuryek siraky, hunie. Mężczyźni również nosili czuhanie- długie płaszcze z samodziałowego sukna z zaszytymi rękawami pełniącymi rolę kieszeni. „Kamizelka męska, czyli łajbyk szyty tutaj, gdzieś dwunasty – piętnasty rok, na materiale tkanym na krosnach i dopiero na to nałożony materiał kupny, wszystko jest ręcznie szyte. To może być jeszcze z austriackich mundurów. To jest z Komańczy. Oryginalna bluzeczka mojego męża prababci z Komańczy z tysiąc osiemset pięćdziesiąt osiem – pięćdziesiąt dziewięć lat, wszystko to jest na białym materiale – fabrycznym, liczone nici, szyte ręczne czarną dla ozdoby nitką, tak zwanym francuskim szwem gładkim. Dlatego, że była raz szyta, raz jednym ściegiem, potem zakładane i dopiero szyta drugim ściegiem. To nazywali „francuski szef”. Jest bardzo delikatnie zbierana przy rękawie, równiuteńko, doszyta pliska, ręcznie i na tej plisce zrobiony haft jedną niteczką muliny. To jest marszczone za nićmi, za nićmi, ileś tam nitek odliczone i zmarszczone. Kiedyś nie było prasowane to, niezaprasowywane tylko normalnie odliczane i igiełką chwytane. Tak jak tutaj jest haft na tej bluzeczce, tak jakby obecny haft richelieu, ale niewycinany. To jest haft zwany tutaj selabką”. Przy lejbiku bywały stosowane specjalne hafty krzyżykowe. Zwano je nyzeńka. Polega to na tym, że „nie jest tak, że krzyżyk na krzyżyczku tylko jest pod spodem przeciągane.” Koszule nazywano czachłyk. Damskie bluzeczki zwali czachłyk. Natomiast Wisłok takie koszule nazywał oplicze, a Komańcza, Jawornik, Dołżyca to nazywali czachłyk. Męskie koszule to soroczka” . W dni robocze, nie chodziło się w strojach ozdobnych. Chodzono w odzieży tkanej ze zwykłego płótna na krosnach. „I też były spódnice na sznurze, sznurek kręcony i to nazywali hacznyk i tym hacznykiem była ta spódnica przewiązana. Nie była tam zapinana na guziczki, tylko była tym sznurkiem opasywana – czy raz, czy dwa razy w zależności od tego jak jej to podchodziło” .Z lnianego materiału, tkanego na krosnach była szyto odzież codzienną, bieliznę pościelową, a także obrusiki do chleba, które dodatkowo były misterne wykończone. Wedle tradycji „jeżeli w domu był chleb, a leżał na stole, chociaż nikogo w domu nie było, jak gość przyszedł to on mógł skorzystać z tego chleba. A jeżeli ktoś był w domu, a nie było w tym, domu chleba, to bodaj szklankę wody, szklankę mleka, częstowało się. Tutaj była taka gościnność. Nigdy się nie kładło chleba na pustym stole tylko na obrusku. I tak w Komańczy nazywano obrusek, ale w Łupkowie nazywano portok”.

 

Tekst pochodzi z opracowania „INWENTARYZACJA ZASOBÓW KULTUROWYCH POGRANICZA – PROJEKT ETNOCARPATHIA” zrealizowanego przez Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej na rzecz Muzeum Okręgowego w Rzeszowie.

Autor: Pani Marta Graban-Butryn.

Co zobaczyć?


Produkty


Społeczność

skorzystaj z naszej trasy Śladami Łemków, "Pośród Karpackich Watr"

Szlakiem Łemkowskich Cerkwii i nie tylko...

Dowiedz się więcej
Śladami Łemków,

Nasza strona internetowa używa plików cookie, tzw. „ciasteczek”. Są to niewielkie pliki tekstowe wysyłane do Państwa urządzenia (komputera, smartfona itp.). Stosujemy je wyłącznie dla Państwa wygody w celu lepszego dostosowania naszej witryny internetowej do Państwa indywidualnych potrzeb oraz w celach statystycznych. Nie zawierają one żadnych danych osobowych.

Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

Info